czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział II. Uciekając, zbliżamy się do celu?

Trondheim. Sto trzydzieści dwa metry w drugiej serii. I dwunaste miejsce. Uśmiechnęłam się do siebie, dumna z wyczynu chłopaka. Bastian słodko spał w łóżeczku, tym samym zostawiając mnie spokojną, że nie muszę kolejny raz się przełamywać. Było ciężko, ale byłam w tamtym miejscu, by walczyć. O szczęście, o lepsze momenty, o samą siebie. Niejako byłam zagubiona. Szłam do celu małymi kroczkami. Ale przecież jeden malutki krok zbliża Cię do celu bardziej niż zero kroków. Sytuacja, kiedy zostałam z maluchem sama zmuszała, bym przekonywała się do synka. Podniosłam pilot z podłogi, na której to siedziałam i wyłączyłam jednym przyciśnięciem. Miesięczne dziecko zakwiliło. Zaczęło się. Westchnęłam głośno i niechętnie podeszłam do drewnianego mebla, w którym spał mały Wellinger. Wzięłam go na ręce, by po chwili położyć na sypialnianym łóżku. Usiadłam po turecku obok syna. Zacisnął piąstki na moich palcach i zaczął z zaciekawieniem rozglądać się po pomieszczeniu. 

Był tak maleńki i tak bezbronny. A ja wciąż udawałam swoje uczucia. Potrzebowałam chwili spokoju. Musiałam wszystko przemyśleć i uporządkować sobie w głowie. Denerwujący, nasilający się płacz. Pękająca głowa. I między tym wszystkim ja. Wszystko się posypało. Cierpliwość nagrodą, na którą widocznie nie zasłużyłam. Jego rozpacz była dla mnie katorgą, nie umiałam sobie z tym poradzić. Uciec, nie być, dać sobie spokój. A jeśli to było prostsze niż mogłoby się wydawać?



Po siedmiu godzinach snu z przerwami wstałam z zamiarem przygotowania sobie śniadania. Bastian, dzięki Bogu, spał. Zajadając się uprzednio przygotowaną kanapką siedziałam na wysokim, kuchennym krześle i spoglądałam w okno. Nie na takie życie czekałam przez cały pobyt w Domu Dziecka. Nie pragnęłam obowiązków, nie marzyłam o śpiewaniu kołysanek do snu. Chciałam zasmakować wolności z ukochanym mężczyzną u boku. Los zdecydował, że nie będę spełniona. Nie w tej chwili, nie za kilkanaście minut, nie jutro. 


- Mógłby tata przyjechać na dwie godziny przypilnować Bastiana? - już ubrana, po nakarmieniu syna stałam w sypialni wpatrzona w drewniane łóżeczko - Pojechałabym po zakupy.


Po drugiej stronie słuchawki senior Wellinger z chęcią zgodził się poniańczyć wnuka, na co zareagowałam z entuzjazmem. Włożyłam do torebki portfel, którym kiedyś obdarował mnie Andreas. Kiedy tylko doczekałam się teścia, ubrałam wygodnie kozaki, ciepły płaszcz i szary komin na szyję. Pocałowałam w główkę maleństwo. Dla niepoznaki? Mecenasowi Stefanowi posłałam uśmiech i opuściłam dom. Emocje ze mnie zeszły. Nie chciałam się wycofać. Peron. Multum ludzi, wśród których stałam ja. Kilka chwil szczęścia w cierpieniu dawały mi Twoje ramiona. Dziś wsiadam w pociąg i jadę. Stchórzyłam. Potrzebuję czasu. Zostawiam z tym wszystkim ważne dla mnie osoby. Teraz mój moment. Moja decyzja wpisana w życiorys. Przypomniała mi się pociągowa znajomość w drodze do Berlina. Student archeologii, po którym moje dziecko ma drugie imię, dał mi wiele. Przemyśleń, pewności, siły, by podjąć poważną w skutkach decyzję. Nie wiedziałam, czy żałuję, czy raczej jestem mu wdzięczna. Czasem uśmiech na małych usteczkach powodował, że i moje kąciki ust nieznacznie się unosiły, a czasem doprowadzał do szału. Nie byłam matką. Może i byłam rodzicielką. Nic więcej. Zero emocji, brak okazywania miłości. Carina, nie rodzic. Szybszy stukot kół na torach. Gdzie ja w ogóle zmierzam?



*oczyma Andreasa*
Kiedy przygotowywałem torbę do wyjazdu z Trondheim leżący na szklanej ławie telefon zaczął drżeć, wydając dźwięk wibracji. Rzuciłem wzrokiem na telefon. Zdziwiłem się, czego mój ojciec chce ode mnie, kiedy jestem jeszcze na norweskiej ziemi.
- Tato, za dwadzieścia minut wyjeżdżamy, stało się coś niecierpiącego zwłoki? - zniecierpliwiony skierowałem słowa do słuchawki.
- Pięć godzin temu Carina wyszła z domu pod pretekstem załatwienia czegoś na mieście i wstąpienia do supermarketu. Do teraz nie mam z nią kontaktu, mały ciągle płacze, nie wiem, co mam zrobić - potok ojcowskich słów dotarł do moich uszu. Zdumienie sięgnęło zenitu.
- O czym do mnie mówisz? Jak to, 'Carina wyszła'? Zostawiła Bastiana z Tobą? Cholera, co ona znów sobie uroiła?! - ostatnie pytanie chciałem, by potraktował retorycznie, bo i skąd mógł wiedzieć? - Zadzwoń do Heidi albo pani Valerie. Wkrótce będę w domu. I się nie denerwuj.
W głosie taty dało słyszeć się przerażenie zaistniałą sytuacją. Carina przechodziła samą siebie. Szokowała każdą podjętą decyzją. Bałem się, że zostanę z tym samym? Już zostałem? Nie tak wyobrażałem sobie ojcostwo. Chciałem jej, ciągle przypominającej, jak to mnie kocha. Urodziła mi cudownego syna, ale sama zapłaciła dużą cenę. Byłem gotów zrobić wiele, by wszystko odmienić. Tylko czy to miało jakikolwiek sens?



Środek transportu publicznego zatrzymał się na stacji w Passau. Nigdy nie byłam w tym mieście, ale od razu po wyjściu z dworca rzuciło mi się w oczy piękno zabudowań. Byłam zauroczona tym miejscem. Na ile chciałam tu zostać? Jak dużo czasu potrzebowałam, by ochłonąć, by nie zrobić jakiejś głupoty? Stary, czyli zarazem i tani hotel przy rzece został wybrany jako miejsce ostania. Pokój z łazienką. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Kilkanaście nieodebranych połączeń od ojca Andreasa. Zaczęło się. Nikt nie był w stanie mnie zrozumieć. Ludzie myśleli, że jestem silna, powtarzali to do bólu. Ale to nie było racją. Słabości mnie obezwładniały. Cała byłam obojętnością. Potrzebowałam pomocy. Problemem było nieprzyjmowanie tego do wiadomości.



*oczyma Andreasa*
Gdy tylko w nocy dotarliśmy do Ruhpolding wsiadłem w samochód pozostawiony na parkingu przy ośrodku i nie zważając na przepisy drogowe, gnałem do domu. Matka mojego dziecka okazała się być bardziej nieodpowiedzialna niż sądziłem. Biegiem wpadłem do domu, gdzie od razu Heidi zaczęła mnie uciszać ze względu na śpiące niemowlę. Złapała mnie za ramiona, delikatnie potrząsnęła, chcąc sprawić, bym opanował gniew. A ja tylko przytuliłem ją do siebie i szepnąłem: 'zostawiła mnie'. 



Odróżnienie dobra od zła bywa niewykonalne. Pewna sprawa w moim życiu jest jednym i drugim. Poczucie niespełnienia. Poddanie. Chęć powrotu i niemożność wykonania tegoż kroku. Dzwonek ustawiony na dźwięk połączenia nie był dobrym rozwiązaniem. Melodia drażniła moje uszy, wgryzała się w środek. A może to były wyrzuty sumienia?
Bransoletka z zielonym akcentem szlachetnego kamienia, otrzymana od przyjaciółki z brzękiem spadła na drewnianą podłogę pensjonatu. Kilka sekund wcześniej bawiłam się nią, obracając w palcach. Siedząc na skrzypiącym łóżku, przykrytym narzutą w regionalne wzory zastanawiałam się, co kiedyś powiem Andreasowi. 'Tak wyszło'? Chciałam tylko coś przemyśleć i po prostu zniknąć z jego życia? Czego ja tak naprawdę potrzebowałam?
Rzuciłam telefonem w stronę ściany. Ale użyłam zbyt mało siły, bo zepsuć wciąż dzwoniący aparat. Walka z myślami kosztowała mnie rysę na nowym smartfonie i kilka wylanych łez. Takie życie, życie z dzieckiem i ukochanym u boku nie wydawało się złe. Tylko ta bezsilność. Samotna, nie sama. Małe, wielkie problemy. I to szczęście, którego z moją kondycją nie byłam w stanie dogonić. Biegnę, a cel wcale nie jest mi bliższy. Gdzie sprzedają mapy z nakreśloną na spokój drogą? Potrzebuję niemyślenia o problemach. O wszystkim, co złe. Odciąć się. Wyłączyć narzędzia kontaktu. Być dawnym sobą.




Człowiek rodzi się, by popełniać błędy. Żyje, by wplątywać się w kłopoty. Trwa, nie wiedząc, jak trwać. Kocha, nie umiejąc tego okazywać. Jedno słowo, klucz. 


Czas.




Dzień dobry :)
Po miesiącu zastoju, powróciłam. Nie jestem zadowolona z rozdziału, jednakże ocenę pozostawiam Wam. Tylko szczerość, wiele nie wymagam. 
Nie wiem, czy jest, jak powinno być. Ale jakoś jest, nie mam zamiaru nic zmieniać. Carina musi się odnaleźć. A Andreas?... Musi chyba tylko czekać :)


Dominika x



Było źle, ale się odnalazłam. I znów piszę.

22 komentarze:

  1. Smutno mi się zrobiło gdy to czytałam ;c
    Współczuję Carinie, bo jest strasznie zagubiona, a w ogóle nie jest temu winna. Mam nadzieję, że dzięki temu, że jest tak silną osobą i dzięki pomocy bliskich uda jej się podnieść z tego "psychicznego dołku" i będzie mogła cieszyć się ich "wielkim małym szczęściem".
    Uczucia idealnie ubrane w słowa. Gratuluję i zazdroszczę.
    Ściskam tak bardzo, bardzo mocno x

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ta Carina wyprawia, zagubiona jest i nie wiem w którą stronę się udać. Oby udało jej się zrozumieć wszystko, przemyśleć i wrócić już jak prawdziwa matka malutkiego Wellingera
    Julia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam, czytając ten rozdział. Był niezwykle nostalgiczny. Podobne uczucia mam w sobie. ,,Kocha, nie umiejąc tego okazywać"... Zrobiłam sobie screen z tym cytatem. Jest mi strasznie smutno, podzielam los Cariny. Dobrze, że dodałas kolejną cześć akurat dziś, choć na kilka chwil mogłam oderwać się od swoich problemów... Dziękuję Ci.
    Czytanie tej opowieści to dla mnie ogromna przyjemność, a fakt, że rozdziały ukazują się rzadziej, sprawia, że blog staje się bardziej luksusowy.
    Bądźmy silni, Ty, ja, Carina, wszyscy...
    /@JeniKovV x

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mi szkoda Cariny, bo właściwie została sama ze swoimi problemami i się pogubiła. Mam nadzieję, że nie wyjechała na długo i że teraz będzie lepiej.
    Uwielbiam to, jak piszesz, naprawdę. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny! xo

    OdpowiedzUsuń
  5. o Navasie
    Ty się prosisz o moją śmierć
    Ty i moja plejlista, która potrafi zapodać naprawdę bardzo klimatyczne piosenki
    Andi musi zrozumieć, że na Carinę spadł ogromny obowiązek, a ona musi mu sprostać. oczywiście nie sama, on też powinien być obecny w życiu ich synka
    oboje potrzebują czasu. mają wiele do przejścia i wiele do stracenia, jeśli się poddadzą...
    czekam na kolejny! @ohmyhojbjerg x

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę, nie wiem co napisać.
    Może tylko tyle, że chciałabym, żeby Carina się w tym wszystkim odnalazła. I żeby byli wszyscy szczęśliwi.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że Carina jest tak zagubiona. Chociaż mam nadzieję, że jednak uda jej się wyjść z tej sytuacji. Trafnie wszystko ubrałaś w słowa, brawo! Rozdział bardzo emocjonujący, czekam na kolejne losy bohaterów. Weny życzę i pozdrawiam - @xkaarolciax ;) x

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tak Carina wyprawia?! Rozumiem, że może nie akceptować obecnej sytuacji, ale żeby uciekać do innego miasta. To się nie mieści w mojej głowie ;) Mam nadzieję, że jak najszybciej wróci do Andiego i Bastiana. No i że Wellinger jej wybaczy :D
    Pozdrawiam i weny kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutny dziś ten rozdział, no ale w życiu nie zawsze jest sielanka.
    Carina jest egoistką wg mnie, zostawiła wszystko i wyjechała. Rozumiem, że musi wszystko przemyśleć, ale tak się nie robi.. Chyba. Niech wraca jak najszybciej! Ma w domu szczęśliwą rodzinę, ludzi, którzy ją kochają a ona ucieka... Tysiące osób wiele by oddało, aby mieć takie życie jak ona.
    A Ty, autorko, bądź zadowolona z rozdziału, bo jest świetny. Mniej się krytykuj kochana, jest super ❤ @echteliiebe

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutny ten rozdział, próbuję zrozumieć Carinę, ale z drugiej strony wkurza mnue jej zachowanie... sama nie wiem co sądzę o tej sytuacji... Dziewczyna nie ma lekko, ale czy warto uciekać od problemów? Ma Andiego, Heidi i innych wokół siebie,mam nadzieję, że wszystko przemyśli i zrozumie jak powinna się zachować...
    Rozdział napisany jak zwykle świetnie, tylko jak zawsze czytając opowiadania razi mnie mnogość synonimów :P ale to już moje osobiste wrażenie, piszesz piękniejszą polszczyzną, ja preferuję prostszy styl i ewentualne powtórzenia. Nie zmieniaj tego, taki Twój styl :)
    Pozdrawiam i życzę czasu i weny na pisanie <3
    @Ewacchi

    OdpowiedzUsuń
  11. Łucja pierdzieli wszystko. tak mi żal Andiego. Biedny, ma tyle zmartwień. Rozumiem, Łucja chyba ma depresje, ale jak ma się czuć Andi?
    Pozdrawiam :* I zapraszam do mnie :d
    http://badforevergirl.blogspot.com/2015/01/rozdzia-dwunast.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne opowiadanie ♥ Ile części przewidujesz?

    OdpowiedzUsuń
  13. Czemuś to zrobiła? :c
    Nie chcę widzieć reakcji Wellingera jak carina wróci....
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny <3 Nie ogarniam rozumowania Cariny, naprawdę, mimo że jest kobietą, no ale no... :/ Chociaż miejmy nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre i wróci :P I Welli i reszta mają problem :( Bo co taki Andreas teraz zrobi w czasie zawodów?? Biędzie pasztet jak ją znajdzie ;)
    Najmocniej przepraszam, że tak krótko, ale jestem na wyjeździe i zajmuję się niespełna roczną kuzynką, która właśnie płacze :p
    Rozdział świetny, opłacało się tyle czekać ;)
    Weny i czasu! Pozdrawiam :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek i od razu całego nadrobiłam włącznie z tym :) muszę przyznać, że jest świetny! Współczuję po trochu i Andreasowi i Carinie. Ale wierzę, że ona kocha Bastiana, bo nie może być inaczej. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! :) jeśli masz czas i chęci zapraszam na blog z opowiadaniem o skokach ----> skokimojamilosciaaleczytylko.blogspot.com i na inne blogi, ale ten jest o skokach jak Twój, więc jego reklamuję ;) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Carina... Szkoda mi jej, ale jednocześniej jest taka nieodpowiedzialna... Rozumiem, że jest zagubiona itd., ale to co zrobiła nie było fair.
    Andreas... Chłopak ma pod górkę. Jestem do niego pozytywnie nastawiona, bo cóż mało jest chłopaków, którzy tak dobrze by sobie radzili w takiej sytuacji.
    Rozdział bardzo mi się podobać, choć jest taki nostalgiczny...
    Czekam na next.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  17. Wreszcie zawitałam na laptopie. Częstotliwość tego pozostawia wiele do życzenia, za co przepraszam.

    Pamiętasz naszą rozmowę o pierwszych zdaniach tego rozdziału? "A co, jeśli okażą się być najlepszymi w całej Twojej karierze?" <3

    Czyżbym już na początku dostrzegła nasz ulubiony ostatnimi czasy cytat? :') "Ale przecież jeden malutki krok zbliża Cię do celu bardziej niż zero kroków." Cieszę się, że wykorzystujesz to nawet w opowiadaniu, wiesz? Bo myślenie Cariny to Twoje myślenie.
    I jestem z tego dumna.

    Jeśli chodzi o całość rozdziału... Carina zachowała się dość skandalicznie, choć mam wrażenie, że to słowo zbyt mocno rani jej osobę. Jest bardzo, bardzo zagubiona, a czytelnik czuje teraz tylko frustrację, wiedząc, że nie jest w stanie w żaden sposób zmienić jej myśli.
    Ona po prostu się zgubiła, zaplątała w samym środku wydarzeń, które ciągną ją w kilka różnych stron. Mam rację? Jej myśli są chaosem. I mam szczerą nadzieję, że ten wyjazd będzie chwilą, podczas której zacznie układać je po kolei, jedną obok drugiej, chronologicznie i porządnie.
    Carina musi odnaleźć siebie. Bo jeśli tego nie zrobi, nie odnajdą się również Andreas i Bastian.

    Liczę na Ciebie, Nika! Przemów jej do rozsądku, dobrze? Weź na szczerą rozmowę przy ulubionej kawie. :)

    I tak na zakończenie: końcówka tego rozdziału sprawiła, że miałam ciarki i... przyznaję, przeczytałam ją kilka razy. Brawo, moja uzdolniona aż do nieba Gwiazdeczko!

    Tusia xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Zrobiło mi się aż zimno. Sama nie wiem co powiedzieć, bo jestem tym zaskoczona, choć wiedziałam,że Carina nie czuje rodzicielstwa. Boże, żeby ona się opamiętała, bo jeśli..
    Andreas pewnie czuł się też zagubiony, bo przecież tyle razy był zapewniany o uczuciu i na pewno się nie spodziewał tego typu obrotu sprawy. Załamał mnie fragment z Heidi, sama nie wiem, czemu.

    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłam i, że znowu piszesz. Każde Twoje słowo daje mi powód do uśmiechu. A rozdział? Będę chodziła pewnie długo uśmiechnięta.

    pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  19. Pochłonęłam część pierwszą w jedno popołudnie i tak się cieszę, że powstaje druga, bo byłoby mi strasznie smutno, że to już koniec. A tak przygoda z Cariną, Wellim i Bastiankiem trwa :) Tylko kiedy kolejny rozdział? Już nie mogę się doczekać... Ta historia to majstersztyk! Wciąga do tego stopnia, że nie można się oderwać... Gratuluję pomysłu i talentu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Naprawdę nie wiem, co mam myśleć o zachowaniu Cariny. W pewnym stopniu próbuję ją zrozumieć, ale chyba jednak nie potrafię. Dziewczyna jest strasznie zagubiona, widać, że nie tak wyobrażała sobie swoje życie, ale to już nie zależy od nas. Los pokierował nią właśnie tak i powinna to zaakceptować. Mimo wszystko. Jest jej ciężko, nie potrafi odnaleźć w sobie miłości do synka. Czy tak powinno być? Nie wiem, nie jestem w stanie tego ogarnąć. Andreas stara się jak może, a ona tymczasem, co robi? Ucieka, by odpocząć. Od przyjaciół, od niego, od swojego synka. Przykre to. Może ten wyjazd coś zmieni i coś jej uświadomi. Oby tylko nie było za późno, bo czasami jedna pochopnie podjęta decyzja ciągnie się za nami do końca życia.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń